sobota, 24 grudnia 2011
Poranne, przed wigilijne zdjęcia bo wszyscy podobno wtedy mają humor, werwę i są "dobrzy dla siebie". Od wczoraj czuję się nieswojo, ponieważ dla pewnej osoby święta nic nie znaczą. Ale nie zamierzam chować uśmiechu do kieszeni. Od dawna czekałam na ten magiczny czas, bez względu na to czy wszyscy czują atmosferę czy też nie.
Do ucha wlatują mi góralskie kolędy, a mama jeszcze sprząta do ostatniej sekundy, chyba musi nadrobić stracony czas. Trzeba ogarnąć ryjek i głowę, potem będzie można zabrać się za pyszności.
Każdy wie czego chce, do czego dąży, najważniejsze to nie tracić sił w tych najgorszych chwilach. Bycie sobą to też nie lada wyzwanie. A najważniejsze, co dla mnie stoi na piedestale to miłość, ale dla kontrastu trzeźwość umysłu w dzisiejszym zwariowanym świecie. Tego Wam życzę.
niedziela, 18 grudnia 2011
Brak jakiegokolwiek ruchu w zdjęciach, więc uzbierałam trzy, niewiele przedstawiające fotki. Hm... może oprócz nowego smaila bez aparatu. Teraz mogę swobodnie się szczerzyć. Jestem wolna.
Czuję masę świątecznej motywacji. Gotuję się na myśl przepychu w domu. Czuję, że infantylne ozdoby dodadzą mi uśmiechu, nie mówiąc już o wspaniałych osóbkach bez których " świąt nie będzie". Chcę poczuć już zapach żywej choinki, bez względu czy znajdą się pod nią prezenty.
Piosenka Te-trisa, której nie mogę się pozbyć. Oczywiście tylko rap, który porusza emocjami !
niedziela, 4 grudnia 2011
niedziela, 2 października 2011
niedziela, 4 września 2011
niedziela, 28 sierpnia 2011
piątek, 12 sierpnia 2011
Po długiej przerwie ruszam z moimi zdjęciami. Moje (prawie) miesięczne wojaże po Anglii zakończyły się. I całe szczęście bo mogłabym zostać podpalona albo coś gorszego. Mój bagaż powiększył się o nowe doświadczenie, praca, więc czas było stać się obowiązkowym. Pobudki o 5 dały w kość, ale dobre kawy z ekspresu zrehabilitowały zmęczenie. Drogę do pracy umilała muzyka, wpływająca do ucha i widok wschodzącego słońca. Co dzień obiecywałam sobie uwiecznić bajeczny krajobraz, ale dźwiganie aparatu nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Dałam radę, chociaż parę razy tarłam łzy. Tęsknota, głupie uczucie, żal w sercu. Czy tylko wtedy doceniam bliskich? Czuję wstyd. Wydawało mi się, że papierosem lekko wyeliminuję stres, ale od tego wszystkiego zrobiło mi się niedobrze. Patrzyłam na siebie jak na silną osobę.Okazało się, że potrafię taka być, ale potem się to odbija na moim wnętrzu. Zdjęcia pokazują wyłącznie weekendy, które były do maximum skrócone, wyłącznie sobota dawała relaks. Ostatni dzień pracy i poczułam ulgę, nie, praca nie była ciężka, ale rozstania z moim "ogródkiem" skreśla prawdziwy uśmiech. Potem już tylko szoping, chociaż miałam tylko kilka godzin. Ale lepsze to niż nic.
Powrót i teraz chcę rozpocząć wakacje. Chociaż zostało mi już tylko paręnaście dni to wierzę, że spędzę je tak, jak sama tego chcę !
Na dzisiejszy wieczór
Subskrybuj:
Posty (Atom)