środa, 23 lutego 2011




Uśmiecham się do siebie.
Dwa tygodnie aktywnego leżenia w łóżku, przeplatane telewizorem, komputerem i jedzeniem.
Raj na ziemi dla leniuchów.
W tym całym chaosie, oddaję się uczuciu, nie znając skutków. 





 
Zaskakujące jak z brzydkiego kaczątka zmieniła się w muzę. Uważam, że dziś można czerpać z niej wiele inspiracji. Co prawda jej muzyka nie trafia do mnie, nie ma przysłowiowego łał, ale może wraz ze zmianą wizerunku, zmieni i poglądy muzyczne. Świetny styl.
 

piątek, 18 lutego 2011







Cały ten tydzień miał mi przeminąć w harmonii, jednak jak już wiele razy się przekonałam wszystko co z góry jest ustalone, nie wychodzi.
Słabości odbierały mi całą moc, dlatego wszelkie badania zawitały na co dzień.
Jeden dzień w szpitalu totalnie mnie przytłoczył. Na początku wielka euforia, pomyślałam o pełnym relaksie, ale już po godzinie okazało się, że łóżko nie jest moim marzeniem. Wolę aby mój plan dnia nawet i przekraczał możliwości, niż być skazana na szpital. Jak się okazało, w domu jest najlepiej. Myślałam tylko o tym, nawet w nocy męczyły mnie koszmary , że będę musiała zostać do poniedziałku. Na szczęście szybko ulotniłam się z oddziału dziecięcego, oczywiście "na przepustkę".
Jutro szykuje się impreza jakich mało. Nie mogłabym jej opuścić.
Będzie wiele zdjęć, bynajmniej mam taką nadzieję.